czwartek, 23 kwietnia 2020

📚 Książki, które czytałam więcej niż raz na Światowy Dzień Książki 📚

Kwarantanna trwa. Jedni są już przyzwyczajenie i nie zauważają zmian. Drudzy chcieliby już gdzieś wyjść. Nie zapominajmy jednak, że czytać można w każdym miejscu na świece. Dziś okazja szczególna do obsesyjnego tarzania się w rozmaitościach. Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich. Pomyślałam sobie, że podzielę się z Wami listą książek, które czytałam więcej niż raz. Wyjątkowo rzadko do czegoś wracam, ale zdarza się. Które tytuły są dla mnie szczególne?


„Ferdydurke”-Witold Gombrowicz
Nie wiem, kim byłabym dziś bez tej książki. Pamiętam moment, kiedy musiałam tłumaczyć osobom na korytarzu, o co tam chodziło. Mijały godziny i nagle: „No i teraz ma to sens! Już rozumiem!”. Powieść o tym, że właściwie nigdy nie będziecie sobą. Każda sytuacja wymaga od Was dostosowania się, narzuca określone ramy zachowania. To ta słynna Forma, przed którą nie ma ucieczki. Nawet jak umrzecie, będziecie „Iksińskim” turem.


„Lalka”-Bolesław Prus
To jest mój życiowy rekord - osiem razy. Nikt mnie nie przekona, że styl był trudny (nie ciężki!). Powieść napisana z totalnym rozmachem, wielowarstwowa. Ja już ją nieraz cytuję. Nie jestem za grosz romantyczną duszą. Na wszystko chcę dowodów. Ten romantyzm zgubił naszego bohatera, który ślepo zatracił się w uwielbieniu do niewłaściwej kobiety.Jak wielu dziś jest takich ludzi? No właśnie...

„Frankenstein” Mary Shelley
Powieść powstała przypadkiem, tak spontanicznie. Dziś nie straszy, mnie wzruszyła. Czasem ambicje przerastają nasze możliwości. Wydaje nam się, że możemy wszystko. Z takiego założenia wychodzi bohater. Problem w tym, że my nigdy nie będziemy wszechmocni. Nie damy rady być lepszymi od bóstw. To także powieść o zrzekaniu się odpowiedzialności i jej konsekwencjach. Zawsze powtarzam: „Jeśli mówisz A i B, dokończ ten alfabet”. Wiktor go zupełnie nie dokończył. Zemsta była nieunikniona.

„Pani Bovary” Gustave Flaubert
Najpierw po polsku, potem w oryginale. Klasyk, który otworzył mi oczy. Dziś inaczej podchodzę do miłości. Ludziom się wydaje, że całe ich życie będzie usłane różami jak na początku. Może być, ale trzeba o nie dbać. Nie wybiegać za daleko w swoje wyobrażenia, bo można się przeliczyć. Takich Emm są tysiące. Oczekiwania weryfikuje rzeczywistość i od nas zależy, czy je udźwigniemy, przyjmiemy, czy się im poddamy bez walki. Wolna ręka

„Czekając na Godota”- Samuel Beckett
Absurd jak malowany. Powiecie, że nuda, można się załamać. Można, ale nie treścią, tylko - znowu - aktualnością. Z tego utworu wywodzi się też słynny już frazeologizm „czekając na Godota” właśnie. Nic tam nie wychodzi, nawet próba samobójcza. W istocie czekamy na coś, co nigdy nie nadejdzie. Nawet nie ma warunków, by tak mogło się stać. Dla mnie taki czekaniem na Godota jest chęć przeczytania wszystkich książek świata - nie dam rady, Wy też nie. Za ten utwór był nawet Nobel. Irlandia jakoś do mnie nie przemawia. To jest jednak książka, która ze mną pozostanie. Być może jako jedyna z ich dorobku.

„Lolita”- Vladimir Nabokov
„To miało szokować.” - powiedział mi pewien człowiek. Pomyślałam, że może ja tam czegoś nie dostrzegłam i patrzyłam tylko przez pryzmat skandalu. Dziś pedofilia nikogo nie dziwi. Powieść szokuje pod innym względem. Człowiek nie rodzi się z natury ani dobry, ani zły. Zmienia się w trakcie życia. Samo to uczucie bohaterów nie ma racji bytu. Lolita nadal pozostaje dzieckiem, które dopiero uczy się życia. Pedofilia nie powinna wejść do literatury w taki sposób, jednak rozumiem zamysł.
(Recenzja już zredagowana, możecie zajrzeć).

„Zielona Mila” - Stephen King
Dwa razy. Dopiero za drugim ją w pełni doceniłam  dziś znajduje się w czołówce moich ulubieńców. Każdy z nas kiedyś przejdzie swoją Zieloną Milę. Jest to nieuniknione. Więcej nie piszę, bo się nakręcę. 

Recenzja zredagowana - czytajcie.

OGŁOSZENIE PARAFIALNE!!!!
Ten blog istnieje dzięki Wam. Dziękuję, że jesteście i, jeśli Wam się u mnie podoba, przekażcie dalej wieść.
Od kilku tygodni zajmuję się również redakcją swoich tekstów. Wszelkie zbieżności są niezamierzone. Codziennie coś zmieniam i poprawiam. Chcąc podjąć wymarzoną pracę, wiem, że muszę pisać nieco inaczej. Możecie te zmiany zaobserwować już w kilku zredagowanych tekstach (np. „Cmętarzu zwieżąt” Stephena Kinga). 

Tyle ode mnie dziś, w Światowy Dzień Książki. Wszystkim czytającym życzę samych godnych lektur. W razie wątpliwości, możecie tu zajrzeć, ewentualnie do mnie napisać (nie wszystkie przeczytane recenzuję). 

Czy Wy również macie swoje niezapomniane książki? :)

1 komentarz:

  1. Przede wszystkim jeśli chodzi o "Lalkę" to podziwiam!:)
    Pozostałych książek nie miałam okazji czytać! :)

    OdpowiedzUsuń