Tytuł-"Szkice dla większych całości"
Gatunek-literatura piękna
Liczba stron-218
Wydana-2018
Ocena-8/10
Czas na nieco inną recenzję. Będzie ona dla mnie dość trudna, choć mam wrażenie, że w tym miesiącu takich pełno. Kiedyś muszą być. Przybywam dziś do Was ze zbiorkiem opowiadań autora, który dopiero debiutuje w środowisku psarskim. Jak wiecie, z debiutami literackimi bywa różnie. Począwszy od bardzo udanych (i tutaj w moim przypadku była to B. A. Paris-"Za zamkniętymi drzwiami"-koniecznie zajrzyjcie do indeksu!), poprzez średnie, do bardzo słabych, żeby nie powiedzieć gorzej ("Dziewczyna z pociągu" Pauli Hawkins-nie będzie recenzji, brakuje mi słownictwa na wyrażenie poziomu beznadziejności tej książki, niestety!). Jak było w tym przypadku? Zapraszam.
Bardzo trudno jest mi tutaj określić jakąkolwiek fabułę, bo nie omawiam w tym momencie żadnej powieści, dramatu itp. Będzie więc nieco inaczej. Publikacja stanowi zbiór jedenastu opowiadań o różnej długości. Są one ułożone w ciekawej konwencji, tak troszeczkę na pograniczu pewnego rodzaju magii (o tym jeszcze wspomnę) i rzeczywistości, prozy ludzkiego życia. Osadzone w świecie realnym, ale skrywające również drugie dno.Jakie? Przekonajcie się sami.
Na uwagę zasługuje również język całego zbiorku. Bardzo poetycki, bogaty, kwiecisty, pełen różnego rodzaju metafor. Autor stosuje również niejednokrotnie zdania wielokrotnie złożone i tutaj mała uwaga: taka konstrukcja może momentami wybijać z rytmu, sprawić, że gubimy sens lub wątek. Lepiej więcej, a krótsze. Łatwiej nawet czytać, przynajmniej moim zdaniem. Poetyckość języka? Metafory? Są i mogłabym Wam tutaj przytoczyć chyba każdy fragment. Nie można jednak odmówić autorowi niemalże reżyserskiej precyzji we wprowadzaniu opisów. Czułam się, jakbym czytała scenariusz filmowy, niekoniecznie nowszy.
Kolejnym istotnym punktem jest układ opowiadań. Mieszanka realiów z poetyckością, magią. Pojawiają się również akcenty humorystyczne. Nie są jednak łatwe-wymagają od odbiorcy absolutnego skupienia na tekście. Takie stuprocentowe wyostrzenie zmysłów, żeby nie stracić kontekstu książki.
Długo zastanawiałam się, jak mogę rozumieć tytuł tego zbiorku. "Szkice..." to bohaterowie. Opowiadania układają się w całość, jedną historię, ale trzeba ją już samodzielnie odkryć. Nie można zapominać, że obecna jest tutaj również wielowątkowość.
Książka bardzo mi się podobała. Udany debiut. Cieniutka, ale nie dajcie się zmylić, bo wymaga ogromnego zaangażowania. Sama mam jedno ulubione opowiadanie-"Wielki plan rozproszenia". Tutaj nasuwa mi się podobieństwo do twórczości Witolda Gombrowicza, który wprawdzie poetów nienawidził (wyjątkiem był Czesław Miłosz, znali się prywatnie. Dowód-listy w "Dziennikach"). Dlaczego podobieństwo? Tak samo-cienka, ale niesamowicie wymagająca. Swoją drogą, jeden z mistrzów autora (też uwielbiam!). Ten zbiorek jest naprawdę wart uwagi. Polecam ludziom lubiącym wymagające tytuły.
Takie książki nie są w moim typie. Podziwiam za wytrwałość w czytaniu. Ja recenzuję głównie książki dla dzieci :).
OdpowiedzUsuńNie ma za co podziwiać, czasem lubię sięgnąć po coś innego, byle nie jakieś podróżnicze. W swoim życiu z lektur nie czytałam tylko "Potopu" i za to byś mnie mogła podziwiać. Tam zasnęłam, niestety...
UsuńBardzo ciekawy wpis, chociaż książka wydawałaby się nie w moim typie, ale może dam jej szansę.
OdpowiedzUsuńMyślałaś może, żeby zrecenzować w najbliższym czasie Żywioły Karteru? Ostatnio blogerzy sięgają po tę pozycję ;)
Nie pamiętam, kiedy czytałam jakiś zbiór opowiadań. Chyba w szkole średniej? Może to dobry czas, by sięgnąć po inną książkę niż zwykle? Nie mówię więc nie ;)
OdpowiedzUsuńTroszkę nie moja bajka ale szacunek za recenzję. Naprawdę świetna :)
OdpowiedzUsuń