poniedziałek, 17 grudnia 2018

"Człowiek nietoperz"-Jo Nesbo | Za wcześnie skreślony...

Autor-Jo Nesbo
Tytuł-"Człowiek nietoperz"
Gatunek-kryminał
Liczba stron-342
Wydana-2017
Ocena-7/10



















Dziś pora na zupełnie niespodziewaną recenzję. Oto pozycja autora, którego już skreśliłam na dobre. Miałam nie wracać do żadnej książki. Pomyślałam, że może po prostu źle zaczęłam i jego tytuły wcale nie są takie złe? Postanowiłam dać jednak trzecią szansę autorowi. Na blogu do tej pory znajdziecie "Pierwszy śnieg" (tom siódmy z serii o Harrym Hole, stąd moje stwierdzenie. Przeczytałam z uwagi na ekranizację.) i "Krew na śniegu", która zupełnie mi się nie podobała. Czas zacząć czytać tę serię według kolejności. Zapraszam na recenzję pierwszego tomu cyklu.


Głównym bohaterem książki jest komisarz, Harry Hole. Uwielbiany i szanowany w całej Norwegii. Pewnego dnia wylatuje on z Oslo do Nowej Walii (rejon Australii), aby tam zbadać sprawę seryjnego mordercy młodych kobiet. Sytuacja komplikuje się z powodu sposobu postępowania sprawcy. Właściwie niewiele wiadomo o nim samym. Ofiary to młode kobiety, szczególne upodobanie sprawca wykazuje w kwestii blondynek. Kobiety były gwałcone, czasem nawet wielokrotnie i niemalże natychmiast po tym zdarzeniu duszone gołymi rękami. Obraz mordercy? Musiał być on bardzo silny lub mieć doświadczenie, robić to już wielokrotnie wcześniej. Mężczyźnie zależy na tym, aby wciąż być nieuchwytnym, stąd nigdy nie pozostawiał po sobie nigdzie żadnych śladów. Zwłoki kobiet starannie mył po dokonaniu zbrodni. Czy norweskiemu komisarzowi uda się wytropić zwyrodniałego zabójcę?

Podobał mi się wątek "australijski". Omówienie mitów, kultury plemion aborygeńskich. Nietoperz oznacza śmierć. Z pewnością można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy na temat tamtejszej grupy etnicznej.

Nie podobała mi się natomiast postać samego Harry'ego Hole. Samotny, bezdzietny, teoretycznie skupiający się na pracy. Dlaczego teoretycznie? To nie jest policjant z krwi i kości, taki typowy, twardy, bezkompromisowy, z którego moglibyśmy być dumni. Mając tak trudną sprawę do rozwiązania, potrafił pójść do cyrku, czy na walkę bokserską. Bądźmy poważni! Rozumiem, że większość zawodów, a zwłaszcza w służbach mundurowych jest bardzo stresująca, ale miałam wrażenie, jakby Harry czegoś szukał i nie mógł tego znaleźć. Czegoś chce od życia, ale sam nie wie, czego. Nijaki, niezdecydowany, przy okazji wdaje się w romans z dopiero co poznaną w jednej z tamtejszych restauracji kelnerką, Birgittą. Jego decyzja, owszem, tylko po co?

Jest to, jak wspomniałam, pierwszy tom cyklu o owym komisarzu. Podobno cztery pierwsze są męczące. Nie wiem, skoro w siódmym nie stronił od alkoholu i kobiet. Prawdopodobnie w przyszłym roku sięgnę po kolejne tomy. Wobec powyższego, spodziewajcie się wpisu o "Karaluchach".

Książka średnio mi się podobała. Niby kryminał, ale z elementami przygodowymi (bo jak inaczej nazwać wyczyny komisarza?!). Zdecydowanie bardziej przemawia do mnie aktualnie Ryszard Ćwirlej. Ten tytuł uważam za dobry, nie tak tragiczny jak "Pierwszy śnieg", ale rewelacji też tu nie ma. Jeżeli kolejna recenzja się pojawi, będą to wspomniane "Karaluchy". Dajcie znać, czy czekacie,co myślicie o twórczości Jo Nesbo i jakie tytuły polecacie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz