Tytuł-"Nawiedzony"
Gatunek-horror
Liczba stron-224
Wydana-2008
Ocena-10/10
Dziś zapraszam Was na kolejną recenzję. Jak zapewne
zdążyliście się już zorientować przepadam za horrorami, tematyką mocną,
niejednokrotnie brutalną. Moim ulubionym konceptem w tym gatunku są nawiedzone
miejsca. Tym razem przybywam do Was z recenzją również o takiej tematyce.
Książka stanowi klasyczną opowieść o nawiedzonym domu. Z pewnością będzie to
gratka dla niejednego miłośnika gatunku. Przed Wami opowieść nie taka prosta
jak początkowo mogłoby się wydawać. Zapraszam Was na spotkanie z ,,Nawiedzonym”
Jamesa Herberta.
Profesor David Ash działa na zlecenie instytutu badań
psychiki. Mężczyzna jest zagorzałym sceptykiem i pragmatykiem, nie wierzy ani w
duchy, ani we wszelakie zjawiska paranormalne. Jego zdaniem wszystko, co
teoretycznie jest niewyjaśnione, można wyjaśnić za pomocą posiadanej wiedzy i
prężnie rozwijającej się nauki. Pewnego dnia mężczyzna otrzymuje zlecenie
zbadania niby nawiedzonej posiadłości Edbrook. Wkrótce okaże się, że nie
wszystko jest tak proste, jasne i oczywiste jak mogłoby się początkowo wydawać.
Czy starszy? Tak, starszy bardzo, momentami aż przeraża i
hipnotyzuje. Z pozoru wydawałoby się nam, że jest to historia o nawiedzonej
posiadłości, opętanej przez nieznane zło, duchy, jednak zagłębiając się
bardziej pod otoczkę fabuły odnajdziemy historię człowieka, który tak naprawdę
boi się własnej przeszłości, a to właśnie ona nieoczekiwanie do niego powróci i
okaże się kluczem do rozwiązania całej zagadki.
Postać samego profesora Davida Asha również jest
niewątpliwie tajemnicza. Absolutny pragmatyk, zagorzały miłośnik nauki i
wiedzy, mężczyzna twardo stąpający po ziemi, wypierający wszelakie zjawiska
nadprzyrodzone, paranormalne. Dla niego wszystko można wytłumaczyć logicznie,
niestety wkrótce przekona się, że bardzo się myli.
Grozę buduje tutaj również samo miasteczko, posiadłość
Edbrook, która została zamieszkana przez bardzo ekscentrycznych mieszkańców i
wprowadzają oni czytelnika w taki wzmożony stan czujności od początku. Nic nie
jest tutaj jasne i klarowne. Kolejną kwestią, wartą rozważenia i wzięcia pod
uwagę podczas lektury jest sceptycyzm, który nie opuszcza nas od początku, aż
do końca. Właściwie wszystko można podać tutaj w wątpliwość, nie wiadomo, co
jest do końca prawdą, co fikcją, wiele kwestii pozostaje niewyjaśnionych.
Czytelnik sam musi się uporać z tą zagadką.
Przyznam, że niełatwo było mi rozwiązać zagadkę nawiedzonej
posiadłości. Podobał mi się styl autora. Ta proza wręcz hipnotyzuje, nie
pozwala się oderwać od lektury. Autor miał w swoim warsztacie literackim coś
takiego, co przyciąga odbiorców niemalże jak magnes do jego twórczości. To było
moje pierwsze spotkanie z Jego prozą i grozą zarówno, i uwierzcie mi, że nie
ostatnie.
Podczas śledzenia fabuły nasunęły mi się skojarzenia z
"Nawiedzonym” Shirley Jackson, który niestety niespecjalnie przypadł mi do
gustu. Tutaj „Nawiedzony” Jamesa Herberta wypada dużo lepiej. Jest to na pewno
tytuł wyjątkowy i warty uwagi.
Książka ogromnie mi się podobała, trzyma w napięciu od
pierwszych do ostatnich stron, nic tutaj nie jest jasne. Pozycja obowiązkowa
dla wszystkich miłośników gatunków i porządnej, dobrej grozy. To jeden z tych
tytułów, po którego przeczytaniu zastanawiamy się, czy cienie, które widzimy na
ścianie to na pewno tylko niewinnie niewyglądające cienie czy może coś
groźniejszego. Obawiam się, że po lekturze lampka przy Waszym nocnym stoliku
będzie świecić się nieco dużej niż zazwyczaj. Bardzo Wam polecam. Tytuł
obowiązkowy, nie będziecie zawiedzeni. Sięgajcie śmiało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz