czwartek, 6 lipca 2017

"Dolores Claiborne"-Stephen King

Autor-Stephen King
Tytuł-"Dolores Claiborne"
Gatunek-obyczajowa
Liczba stron-256
Wydana-2014
Ocena-7/10


















Dziś przybywam do Was z kolejną książką spod pióra autora, o którym absolutnie nie muszę już nic mówić ani go przedstawiać, gdyż jest on niezwykle popularny w środowisku czytelniczym, tak w Polsce, jak i za granicą. Nie liczę, która to książka jego autorstwa, ale wiedzcie, że planuję przeczytać wszystkie, które wydał do tej pory. Tym razem jeszcze inny tytuł, przez jednych uznawany za kryminał, drudzy twierdzą, że jest to dramat obyczajowy, trzeci, że jest to zupełna obyczajówka. Jak było tym razem? Zapraszam na recenzję.


Mieszkańcy Little Tall Island czekali blisko 30 lat na to, aby dowiedzieć się, co tak naprawdę przydarzyło się mężowi Dolores Clairborne pewnego dnia w 1963 roku, podczas całkowitego zaćmienia Słońca. Podejrzana o zamordowanie swojej bogatej pracodawczyni Very Donovan, Dolores niespodziewanie przyznaje się do winy. Jednak, jak się później okazuje, jest to zupełnie inna zbrodnia niż ta, o którą była podejrzana. Czy to rzeczywiście ona zabiła męża? A jeżeli nie ona, to kto stoi za jego śmiercią? 


Jej niezwykła opowieść zaczyna się słowami: 

„wszystko, co robiłam, robiłam z miłości”

Co z tego wszystkiego wyniknie, przekonacie się sami. Czy straszy? Nie, niekoniecznie. Tutaj autor zdecydowanie odszedł od koncepcji horroru, tę książkę bardziej zaklasyfikowałabym jako dramat obyczajowy lub w zupełności literaturę obyczajową, bo taka również widnieje w dorobku mistrza. Nasuwa mi się tutaj automatyczne porównanie z powieścią „Misery”, którą nomen omen uwielbiam, jest to jeden z najlepszych tytułów spod pióra autora o najgorliwszej fance literatury, Annie Wilkes, która poprzez swoje zachowanie  nadawała całej tej książce drapieżności, niemal wręcz teatralności.

Tutaj dla odmiany widnieje bardzo dobrze skonstruowana bohaterka, która mimo popełnionych czynów nie wzbudza negatywnych uczuć. Ja na przykład polubiłam Dolores – jeżeli to faktycznie ona pozbawiła życia swojego męża. Kolejnym plusem tej książki jest fakt, że autorowi udało się wybrnąć z problemu, który tak naprawdę sam sobie stworzył. Mam tutaj na myśli ograniczenie możliwości budowania fabuły do monologu jednej bohaterki. Autor słynie z umiejętnego kreowania postaci w stworzonych przez siebie światach. Są to najczęściej bohaterowie wyraziści, pełnokrwiści, zdeterminowani, niejednokrotnie zrozpaczeni, na skraju załamania, ale tacy, których albo się kocha, albo się nienawidzi,. Nie ma środka. 

Tę książkę czyta się łatwo, jednak brakuje w niej tego, za co tak bardzo cenię twórczość autora, czyli takiego ziarna niepokoju, momentami strachu, niepewności. Tutaj istnieje tylko zagadka kryminalna odnośnie do zabójstwa męża Dolores i właściwie nic poza tym. Z jednej strony mogłam kobiecie współczuć za to wszystko, co ją spotkało – nie będę spojlerować, przeczytajcie – z drugiej strony ją podziwiałam za determinację, wierność, stałość w uczuciach. Ostatecznie jestem pośrodku, jeżeli chodzi o sympatię do tej bohaterki. 

Książka podobała mi się, jednak nie uważam jej za szaleńczo genialną czy wybitną. Daleko jej do „Misery”, „Lśnienia”, które tak uwielbiam. Brakuje tutaj tego czegoś. Co nie odbiera książce absolutnie klimatu. Myślę, że będzie to dobra pozycja na początek przygody z twórczością Stephena Kinga, jednak nie zrażajcie się, bo w swoim dorobku posiada również dużo lepsze, znamienitsze tytuły. Sięgajcie śmiało, bez obaw. Ja uważam ją za dobrą. Polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz