Tytuł-"Sońka"
Gatunek-literatura współczesna
Liczba stron-208
Wydana-2014
Ocena-6/10
W końcu postanowiłam zebrać się do kolejnej recenzji. Tym razem książka, którą wszyscy się zachwycają. Niejednokrotnie wychwalana, polecana. Stwierdziłam, że przecież nie jest gruba, więc pewnie szybko przez nią przebrnę. Moje pierwsze spotkanie z twórczością autora, prawdopodobnie jest to jeden z najgłośniejszych tytułów ostatnich lat. Nominowany do Nagrody Literackiej Nike za rok 2015. Zapraszam.
Pewien znany i ceniony reżyser teatralny przemierza Podlasie. W pewnym momencie psuje mu się samochód, Na nieszczęście stało się to na środku drogi, w okolicy nie ma żadnych zabudowań, na dokładkę jego telefon wskazuje brak zasięgu. Igor czuje się wypalony. Nie znalazł szczęścia w życiu-szuka go więc w używkach, czy pornografii. W pewnym momencie mężczyzna dostrzega starszą kobietę prowadzącą na łańcuchu krowę. Igor odczuwa fascynację tą osobą, a dokładniej-jej twarzą. Widać, że kobieta coś w swoim życiu przeżyła, można to odczytać właśnie stąd. Sońka-tak ma na imię nasza starowinka-zaprasza Igora do siebie na "szklankę mleka". Dołącza do niej opowieść. Historię o pewnej wielkiej, niespełnionej miłości kobiety do wroga, niemieckiego żołnierza.
W utworze występuje wielość motywów: miłość i to ta zakazana, wielka, niespełniona. Wojna, do tego zwierzęta Sońki. Kot, będący jednym z sześciuset sześćdziesięciu sześciu egzemplarzy, który dożywa swojego dziewiątego życia, Jożik. Pies, Borbus XII, będący potomkiem Borbusa I Aryjskiego (przeczytajcie, co to znaczy) i jeszcze kilka innych, ciekawych motywów.
Akcja książki osadzona jest a Kresach Wschodnich. Mieszanka tego, co polskie, z tym, co białoruskie. Autor wplótł tutaj także wstawki języka, które nie są przetłumaczone, co może nieco utrudniać czytanie i odbiór samej treści. To nie kraina, o której można marzyć. Tutaj nawet przed wojną bywali ludzie okrutni w swoich czynach, potworni, wynaturzeni. Wojna stanowiła jedynie pretekst-teraz przecież sąsiad mógł zabić sąsiada, a później winnym za ten czyn uznać Niemca, czy Rosjanina. Panujący pokój natomiast był pewnego rodzaju karą, gdyż nie było na kogo zrzucić winy.
Sama postać Sońki była da mnie dość tragiczna. Jej matka zmarła w trakcie porodu, bracia zupełnie się nią nie interesowali, a ojciec wykorzystywał ją seksualnie. Dodatkowo miłość, która nie miała prawa się spełnić, niewerbalna. Nie porozumiewała się nawet jednym, wspólnym językiem z wybrankiem swojego serca. Opowieść Sońki miesza się z wyobrażeniem Igora na temat opowieści Soni. Reżyser widzi ją na deskach teatru, co stanowi lekkie udramatyzowanie fabuły.
Warto zwrócić również uwagę na język samej książki. Jest on niezwykle poetycki, kwiecisty. Dla niektórych wydaje się przesłodzony, może odrobinkę tak. Ja nie miałam problemu, żeby przebrnąć przez tę książkę. Dodatkowo powracające słowa: "Dawno, dawno temu..." w pierwszym odruchu przywodzą na myśl niemal automatycznie baśń. Niekoniecznie. Bardziej celowałabym tutaj w poetyckość języka.
Historia opisana przez Ignacego Karpowicza nie wzywa do walki za Ojczyznę, nie stanowi lekcji patriotyzmu, nie odwołuję się nawet do historii Polski. Zawarte jest tutaj pożegnanie z samą postacią, jej tragicznymi losami, a także bezpośrednia apostrofa. Dodatkowo kolejne wezwanie: trzeba pożegnać zmarłych. Mają zostać w miejscu, gdzie odpoczną od utarczek historii, polityki i przeszłości.
Książka podobała mi się. Nie jest wybitna jak dla mnie, może momentami lekko przesłodzona, ale zrzucam to na karb języka, o którym wspomniałam wcześniej. Pierwsze spotkanie z twórczością autora uważam za udane, ale nie genialne. W przyszłości sięgnę po jego inne dzieła, aby mieć chociaż z czymś porównanie. Póki co, jest po prostu dobrze. Polecam.
Świetna recenzja.
OdpowiedzUsuńBardzo fajna recenzja, choć nie moj typ książek.
OdpowiedzUsuńRaczej książka nie dla mnie, a okrutne krainy to były w całej Europie :-)
OdpowiedzUsuńJakoś mam dość książek o reżyserach i modelkach :-)
Recenzja świetna...