piątek, 10 sierpnia 2018

„Requiem dla snu”-Hubert Selby | marząc, pamiętaj o życiu!

Autor-Hubert Selby
Tytuł-„Requiem dla snu”
Gatunek-thriller
Liczba stron-304
Wydana-2010
Wydawnictwo-Niebieska Studnia
Ocena-10/10





















„Uważam, że jedną z bolączek współczesnego świata jest to, że nikt nie wie, kim tak naprawdę jest.”




Każdy z nas o czymś marzy - to nieodłączny element ludzkiej egzystencji, Pomaga nam on wyznaczyć sobie cele, które za wszelką cenę chcemy zrealizować. Jeśli się uda - jesteśmy szczęśliwi. Problem pojawia się jednak w chwili, kiedy te wyśnione, misternie utkane w głowie pragnienia przejmują kontrolę nad naszym życiem. Granica pomiędzy fikcją a rzeczywistością staje się wówczas bardzo cienka. Lepiej jednak jej nie przekraczać. Czasem do szaleństwa wystarczy jeden krok.

Brighton Beach, jedna z dzielnic Brooklynu. To tu mieszka starsza kobieta, Sara Goldfarb. Obecnie czuje się opuszczona. Wychowała syna, Harry'ego, który wyprowadził się z domu. Od tamtej pory ulubionym zajęciem kobiety jest oglądanie telewizji (teleturnieje) i wypady na przysłowiowe ploteczki z zaprzyjaźnionymi sąsiadami. Pewnego dnia życie Sary zostaje wywrócone do góry nogami. Kobieta otrzymuje telefon. Z rozmowy wynika, że została wytypowana do wzięcia udziału w jej ulubionym show transmitowanym na żywo w stacji telewizyjnej. Sara bez wahania przyjmuje tę propozycję. To wydarzenie zapoczątkowało lawinę nieszczęść, z którymi później będzie borykać się w samotności. 

Pisząc o tej książce, czuję się niemal zobligowana do analizy postaw bohaterów bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Elementem, który bije czytelnika po oczach od samego początku, są marzenia. Każda z postaci, bardzo realistycznie nakreślonych przez autora, ma swoje wewnętrzne, małe cele. Za wszelką cenę chce je zrealizować. W ten sposób Sara staje się niewolnicą tabletek odchudzających, które zalecił jej podejrzany dietetyk. Harry chciałby zainwestować w butik dla swojej dziewczyny, Marion. Tyron, jego przyjaciel, marzy o zerwaniu z łatką ulicznego wandala. Chciałby zrobić coś, aby matka wreszcie była z niego duma. Te marzenia jednak znikają samoistnie. Handel narkotykami, którym trudnili się mężczyźni, staje się zaczątkiem nieszczęśliwych splotów wydarzeń,  w tym porachunków gangsterskich. Cała trójka ma pomysł na lepszą przyszłość. Czy nie jest on jednak zbyt odklejony od rzeczywistości? Czy dążenie do marzeń za wszelką cenę może uszczęśliwić? Czy zawsze trzeba iść za ciosem? 

„Do odważnych świat należy!” - mówimy. W tym przypadku niebywałą odwagą wykazali się bohaterowie. Marzenia dorosłych są inne, co ma związek z konfrontacją z rzeczywistością. Realia tamtejszej dzielnicy Brooklynu są bezlitosne. To miejsce, w którym króluje brutalność, przemoc, handel używkami i prostytucja. W ten sposób z nieprzewidywalności dorosłego życia rodzi się koszmar. Niby sen, a jednak nie do końca. Przejmuje on kontrolę nad życiem i umysłem, niszcząc od środka. Niezauważalnie, podstępnie i sprytnie.

Istotnym motywem w tej powieści jest także izolacja. Dom Sary synowi dla niej pewnego rodzaju więzienie. Najchętniej w ogóle by z niego nie wychodziła. Nie widzi, że stoi nad przepaścią. Chęć wystąpienia w tak uwielbianym przez nią programie zupełnie ją zaślepiła. Umysł kobiety również funkcjonuje inaczej. Domaga się środka, bez którego kobieta naturalnie mogłaby się obejść. Popadła jednak w wyimaginowany kompleks. Tabletki, które przyjmuje, stają się jej drugim więzieniem. Granica zdaje się być już przekroczona. To jedynie dowód na to, że marzyć to znaczy również myśleć. Trzeba dobrać odpowiednie środki. W przeciwnym razie zostaniemy skutecznie oddaleni od realizacji celu.

Jako ciekawostkę w tym mroku dodam, że ta powieść jest dziełem przypadku. Hubert Selby nie myślał o karierze literackiej. Miał wstępować do wojska. Kiedy jednak zdiagnozowano u niego gruźlicę, postanowił pisać książki. Ta powieść zawiera również - niestety - element autobiograficzny. Pisarz ten nie mógłby dziś uchodzić za autorytet w żadnej dziedzinie. Uzależnienie od heroiny i problemy z prawem - to tylko namiastka jego codziennych rozterek osobistych.

Elementem, który wyróżnia tę książkę spośród innych, jest z pewnością styl. To pewnego rodzaju strumień świadomości. Czytelnik odnajdzie mnóstwo zdań, dialogów i opisów. Te fantazje czasami trudno odróżnić od rzeczywistości. Czytelnik, przynajmniej początkowo, musi domyślać się, kto jest autorem danej kwestii. Niewątpliwym plusem tej książki jest wyrazistość bohaterów. Po pewnym czasie stają się oni rozpoznawalni. Styl autora często przypomina slang uliczny. Brak określeń ujednoznaczniających wypowiedź danego bohatera i liczne przekleństwa występujące w powieści, zdają się być potwierdzeniem tego faktu. Wulgaryzmy użyte są jednak tylko tam, gdzie istniała potrzeba. Dialogi zdają się być rozmyte, zlewają się z opisami. Jedno zdanie często potrafi zajmować całą stronę. Ja taki zabieg uważam za grafomaństwo. Prawdopodobne był on zamierzony przez autora.

Motywem, który jednoznacznie wynika z fabuły powieści jest podejście ludzi zdrowych do tych owładniętych nałogami. Przeraża obojętność wobec takich grup. To nie jest kwestia indywidualna, ale zbiorowa. Osób uzależnionych na całym świecie jest mnóstwo. Obojętność innych sprawia, że są one lekceważone. Zdrowi ludzie wychodzą z założenia, że ich to nie dotyczy. Tak naprawdę osoba uzależniona domaga się pomocy w geście swojej rozpaczy i degradacji psychicznej, emocjonalnej. W końcowej fazie uzależnienia jest ona zdana na pomoc ludzi z zewnątrz. Grupy społeczne zmagające się z nałogami nie powinny być w żaden sposób piętnowane. Nie wyrządzają krzywdy społeczeństwu. Brak tolerancji i empatii świadczyć może jedynie o zatraceniu jakichkolwiek głębszych uczuć.

„Requiem dla snu” Huberta Selbiego to historia ku przestrodze dla nas wszystkich. Marzyć można, ale róbmy to z głową. Inaczej czeka nas skok w niewidzialną przepaść. Książkę, pomimo trudnej tematyki, czyta się z narastającym napięciem. Jest ona przygnębiająca, mocna, depresyjna. Wywiera niewiarygodne wrażenie na Czytelniku. Oplata go, niczym więzienie Sarę. Trzyma w swoich szponach i nie chce puścić. To taka historia, do której można wracać wiele razy.  Wstrząsająca opowieść o życiu na krawędzi. Jedna z najlepszych, książek, jakie przeczytacie w całym swoim życiu.

1 komentarz:

  1. Oglądałam film i bardzo mi się podobał. Nie wiedziałam, że jest również książka. Może kiedyś dam i jej szansę :)

    OdpowiedzUsuń