poniedziałek, 13 lipca 2020

„Dymy nad Birkenau”-Seweryna Szmaglewska | świadectwo piekła na ziemi...

Autor-Seweryna Szmaglewska
Tytuł-„Dymy nad Birkenau”
Gatunek-pamiętnik
Liczba stron-464
Rok wydania-2020
Wydawnictwo-Prószyński i S-ka
Ocena-8/10









 









 
„Na ściany, podłogi, cegły padła tu krew i opowiada o ludziach, którzy tu zginęli. Zostali tam, gdzie polała się ich krew. To nic, że ściany później zabielono wapnem. Te ściany są nadal czerwone.”

Literatura obozowa może podzielić moli książkowych na dwie grupy. Jedni będą jej unikać z uwagi na zbyt trudną tematykę, chcąc jednocześnie odwrócić wzrok od najczarniejszej strony ludzkiej natury.  Drudzy natomiast będą czytać książki poświęcone temu wydarzeniu, odbierając je bardzo osobiście. Poruszany temat rzeczywiście nie należy do łatwych. Wszystkie zapiski z okresu II wojny światowej powinniśmy traktować jako świadectwo ocalałych. Taka sytuacja ma miejsce w przypadku pamiętnika Seweryny Szmaglewskiej, pisarki i autorki powieści dla młodzieży. Jej najsłynniejsza książka jest jednocześnie przejmującym dokumentem, jednym z najstarszych poświęconych byłemu obozowi nazistowskiemu w Oświęcimiu.

Seweryna Szmaglewska została aresztowana przez gestapo w 1942 roku,kiedy stojąc na ulicy, poprawiała okulary. Takie niewinne zachowanie wzbudziło podejrzenie esesmana i stało się podstawą do aresztowania kobiety. Następnie znalazła się ona w Birkenau(obóz dla kobie).  1942 roku bezlitosna maszyna śmierci dopiero stopniowo przybierała na sile. To jedynie preludium, przedsmak niewyobrażalnego okrucieństwa, którego Szmaglewska doświadczyła. W obozie spędziła trzy lata. Wszystko, co udało jej się zapamiętać, precyzyjnie opisała w tej książce.

Lektura tej pozycji przyprawić może o dreszcze. Dzieje się tak przede wszystkim za sprawą języka, jakim posługuje się autorka. Ta kobieta przeżyła niewyobrażalne piekło. Jej styl pisania jest surowy. Rozgrywające się wydarzenia relacjonuje w sposób rzeczowy, pozbawiony emocji, bezduszny. Opisy przyrody kontrastują ze śmiercią, która czaiła się na więźniarki każdego dnia. Nie można było przed nią uciec. Być może w tym piekle odnalazłaby się nadzieja, którą pozornie dawała przyroda. Po chwili jednak następuje konfrontacja z tym, co najgorsze, a czego dziś nie dopuszczamy do swoich myśli. Nie ma tu zbędnego koloryzowania. Taki dystans do opisywanych wydarzeń - paradoksalnie - ułatwia pracę. Nam, Czytelnikom, pozwala  odczuć bezmiar piekła epoki, której nigdy nie chcemy pamiętać.

Książka zawiera zapiski z lat spędzonych w obozie. Co ważne, jest to zapis doświadczeń samej autorki. Opisała to, co najwyraźniej zapamiętała, nie oszczędzając przy tym emocji Czytelników. Każda strona niemal naznaczona jest krwią poległych tam więźniarek i niewyobrażalnym cierpieniem. Aż trudno sobie wyobrazić, że to ludzie ludziom zgotowali najczarniejszy scenariusz z możliwych. Ta książka nie zawiera wszystkiego. Brak tutaj opisów krematoriów, czy pseudomedycznych eksperymentów „Anioła Śmierci” - doktora Mengele. Każde ze zdań ma określoną wagę i znaczenie. Jednocześnie, bardzo oddziałuje ono na emocje i zostaje w pamięci.

Autorka napisała tę książkę jeszcze w 1945 roku. Udało jej się uciec z marszu śmierci, jako jednej z nielicznych. Gdy tylko poczuła wolność, natychmiast przystąpiła do pisania. To było jej główne zajęcie w ciągu dnia, wraz z przyrządzeniem skromnego śniadania. W ten sposób, w ciągu pół roku, powstała wstrząsająca relacja z pobytu w Auschwitz-Birkenau. Wydano ją jeszcze w 1945 roku. Dziś stanowi jedno z pierwszych świadectw poświęconych temu kataklizmowi i pewnego rodzaju upamiętnienie ofiar. W ludzkiej głowie często zostają obrazy i przebłyski wspomnień. Traum doświadczonych w przeszłości, o których nigdy nie da się zapomnieć.

„Dymy nad Birkenau” Seweryny Szmaglewskiej to pierwsza relacja z obozowego koszmaru. Książka uznana została za wybitne osiągnięcie w nurcie. Z jej kart wyłania się obraz świata, który znamy dziś jedynie z lekcji historii, książek i opowieści dziadków. Obecnie żyjemy w spokoju i szczęściu. Wtedy każdy dzień, pomimo swojej monotonii (apele, tortury, skromne racje żywieniowe...), mógł być jednocześnie tym ostatnim. Tamte mury pamiętają każdy krzyk i kroplę krwi kobiet. Również my powinniśmy mieć świadomość tego, że nie jest to odległa przeszłość. Musimy pielęgnować pamięć tych, którzy przelali swoją krew po to, abyśmy dziś mogli czuć się wolnymi obywatelami. To lektura dosadna, zapadająca w pamięć i warta poznania.



Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

2 komentarze: