czwartek, 9 listopada 2023

„Prawo matki” - Przemysław Piotrowski | Bogini zemsty jest tylko jedna...

 Autor - Przemysław Piotrowski
Tytuł - „Prawo matki”
Gatunek - thriller
Liczba stron - 390
Rok wydania - 2022
Wydawnictwo - Czarna Owca
Ocena - 8/10










Przemysław Piotrowski rozpoczyna nową serię kryminalną. Tym razem jeden z popularniejszych współczesnych pisarzy w centrum powieści umieścił kobietę. Takiej bohaterki nikt z nas nie chciałby spotkać na swojej drodze. Nawet ona, pomimo charakteru, ma swoje prawa, a szczególnie jedno - prawo matki.

Luta Karabina, dawniej jedna z najlepszych kobiet w siłach specjalnych, z odznaczeniem, dziś samotna matka. Zarabia, pracując na platformach wiertniczych w Norwegii. Po pracy trenuje sztuki walki. Już sam ten fakt przyprawia mężczyzn o gęsią skórę i teoretycznie żaden nie chciałby wejść Lucie w drogę - do czasu. Ktoś postanowił zaryzykować, sprawdzić jej umiejętności. Nieznany mężczyzna porywa trzyletnią córkę Luty. Nie zdaje sobie jednak sprawy, jakie wydarzenia sprowadził na siebie w ten sposób. Nie ma nic bardziej niepokojącego niż kobieta pracująca w typowo męskim zawodzie, a do tego zrozpaczona, rozjuszona matka, która jest gotowa zrobić i poświęcić wszystko, aby odzyskać to, co dla niej najcenniejsze. 

Przemysław Piotrowski znowu nie owija w bawełnę. Stworzył jedną z tych bohaterek, przed którą wszyscy będą czuli respekt. Luty Karabiny nic nie powstrzyma. Jest uosobieniem chaosu, determinacji, walki. Raz obrany sobie cel zrealizuje za wszelką cenę. Zaprowadza porządek według własnych reguł, nie licząc się z niczyim zdaniem. To postać waleczna, a przy tym kobieca, przed którą truchleją najodważniejsi. Nie sposób jej porównać z nikim (nawet z Joanną Chyłką). Drapieżna, nieugięta, silna, wytrwała. Nie cofnie się przed niczym, aby dopiąć swego. Taka jest Luta Karabina. Dzięki charakterowi z pewnością zapadnie w pamięć niejednego Czytelnika.

Autor, tworząc tę powieść, postawił także na znane motywy, które przekształcił na swój sposób i zabieg ten okazał się korzystny. Porwanie dziecka, walka z czasem. Tutaj liczy się każda sekunda. Zwyrodnialcy nigdy nie śpią. W każdej chwili mogą zrealizować swoje wynaturzone wizje. Nie ten motyw stanowi o sile „Prawa matki”. Jest nim przemoc i krzywda wobec dzieci. Tych istot, które mogłyby, ale nie potrafią się bronić. Są niewinne, nieświadome zagrożeń, jakie czyhają na nie na tym świecie. Idealizują wszystko i wszystkich, bo mogą, jeszcze nie umieją inaczej. Przemoc przeraża tu na wskroś. Niewolnictwo, handel żywym towarem, nadużycia seksualne wobec nieletnich. Te wszystkie wydarzenia - niestety - mają miejsce. One są namacalne i wciąż powracają, współcześnie mają się dobrze. Ciemność tego świata nie znika, ona się rozprzestrzenia i spowija sobą codzienność. Autor umiejętnie wciąga Czytelnika w bezlitosną grę, a jej stawką jest ta największa z możliwych - ludzkie życie, które dopiero się zaczęło, a poprzez okrucieństwo zostanie zdegradowane na zawsze.  Postaci u Przemysława Piotrowskiego są albo czarne, albo białe. Nie ulega wątpliwości, kto w tym przypadku jest niewinny.

Obok niewinności kroczy zło i zemsta. Boginią zemsty jest Luta Karabina. To ona wymierzy sprawiedliwość na własną rękę, porzucając wszelkie hamulce. Nie pozostało jej nic innego niż zemsta, ta brutalna, widowiskowa, niezapomniana. W tym świecie humanitaryzm nie istnieje. Po jednym ciosie przeciwnika nadejdą kolejne, po których bardzo trudno będzie wstać. W świecie skażonym taką ilością okrucieństwa nie ma litości. Odpowiedź może być tylko jedna - jeszcze większa dawka przemocy, bez hamulców. Nie ma tutaj zabaw. Zemsta jest największą z możliwych rozkoszy. Satysfakcjonuje nie tylko bohaterów, ale również Czytelników, włącznie z najlepszym zakończeniem z możliwych.

„Prawo matki” Przemysława Piotrowskiego to brutalny, perfekcyjnie skonstruowany thriller, który tylko na pierwszy rzut oka wygląda banalnie. Historia zemsty, walki o siebie i najbliższych. Autor w bardzo realistyczny sposób ukazał, do czego jest w stanie posunąć się zrozpaczona kobieta, której świat zawalił się jak domek z kart. Jedni zejdą jej z drogi, a drudzy będą chcieli mieć ją zawsze po swojej stronie.


Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz