Dziś nadszedł pewien smutny, przykry i paskudny zarazem dzień. Skazana od jakiegoś czasu ma złamane serce. Serce, które w niej umarło i nie wiem, czy potrafi kochać. Pewną osobę kocha nadal całościowo i nie umie przestać. Są takie dni w ciągu roku, kiedy nie czytam, bo płaczę całą dobę. Jeden z nich przypada dziś, niestety. Dlaczego? Zaraz zrozumiecie...
1. Ludzie
Ludzie, których nigdy nie miałam. Nie mówię tu o tłumach, ale choćby o tej jednej osobie, dla której będę najważniejsza. Ja taką mam, choć obecnie milczy, nie wiem, czy jest świadoma, ile dla mnie znaczy i jak bardzo rani mnie tą ciszą.
2. Druga strona
Z bliżej nieznanych mi powodów nie udaje mi się nigdy utrzymać nowej znajomości na dłużej niż miesiąc. Najbardziej boli tom że ci ważni dla mnie ludzie są nieobecni, kiedy ich potrzebuję. Nie tylko jak jest źle. Nie jestem typem milczka, a w mojej okolicy ie mam nawet jednego znajomego, który by mnie odwiedził...
3. Zainteresowania
Nie ma nic bardziej przykrego, kiedy dowiaduje się, że kogoś zanudzam tematem. Jeśli mnie coś interesuję, to siedzę w tym po uszy albo wcale, zobaczcie na blog, najlepszy przykład. Lubię, kiedy z kimś się uzupełniam, wtedy się wymieniamy (jak z tajemniczym X). W momencie, gdy widzę, że ktoś mnie zupełnie nie słucha, już nie podejmuję sama rozmowy. Nic na siłę.
4. Humor
Niewiele osób potrafi wyczuć u mnie, nawet z tonu głosu, nastrój danego dnia. Skutkuje to niezrozumieniem i pogorszeniem sytuacji. To jest przykre. Wydawało mi się, że osoby z pewnej miejscowości, w której kiedyś spędziłam znaczną część życia, znam dobrze. Niestety, one także mnie zawiodły. Osoba, która mnie rozumie bez słów, jeśli się trafi, to raz na 5-10 lat. W innych przypadkach wychodzę z założenia, że najlepiej znam siebie ja sama. Jeszcze niczym siebie nie zaskoczyłam.
5. Zdrowie
Z pewnego powodu nie mam całkiem normalnego życia. Nie jest tragicznie, mogło być gorzej. Ja to wiem, wiem, jak funkcjonuje, ale uwierzcie, że nie mam siły każdemu z osobna tłumaczyć, że choroba, z którą się zmagam, nie jest śmiertelna. Ludzie nie są tego świadomi, wciąż traktują mnie w większej części jak intruza, odludka albo osobę będącą nie w pełni władz umysłowych. Duży błąd, boli, ale nie jestem w stanie zmienić świadomości społeczeństwa. Na to potrzeba czasu.
Wszystkie wyżej wymienione przeze mnie czynniki składają się na fakt pozornie oczywisty. Dlaczego nienawidzę walentynek? Samotność, brak zrozumienia. Brak osoby, która pozwoli mi być na 100% sobą i zaakceptuje wszystko, to, jaka jestem. Wszystkim wszystko się układa, podczas gdy ja zawsze zostawałam na lodzie i jestem na nim dziś też. Z powodu tejże samotności nie cieszą mnie również inne dni w ciągu roku, a więc żadne święta, dzień kobiet, rocznice, moje urodziny. Nie umiem się uśmiechnąć, zamiast tego całymi dniami płaczę. Mam świadomość, że wszyscy moi "znajomi" już mają swój kąt i bliskich, a ja jestem, byłam i będę dalej sama. Nic nie mogę z tym zrobić. Wszystkie te dni są doszczętnie przepłakane. Mówią, że mam silny charakter-tak, ale przy kimś. Sama najczęściej płaczę i się martwię. Bardzo łatwo jest mnie załamać, podobny stan przeżywam teraz. Ś.P. Wojciech Kilar powiedział kiedyś, że w samotności człowiek jedynie umiera. Być może. Strach więc myśleć, co będzie dalej... Co mnie załamuje? Wystarczy mi fakt, że na co dzień nie mam do kogo się odezwać. Nigdy nie usłyszałam zdań: "Jeśli będziesz potrzebowała rozmowy...", "Możesz na mnie liczyć", "Nie jesteś sama", a całe życie tak się czuję. Już straciłam nadzieję na cokolwiek dobrego tutaj. Coraz bardziej czuję, im jestem starsza z każdym dniem, że zostanę z tym wszystkim sama. Macie również odpowiedź, dlaczego nie czytam ani romansów, ani erotyków. Tam jest wszystko przesłodzone, a jeśli dobre? "A dlaczego ja tak nie mogę mieć w życiu?" i płacz. Po prostu.
Najtrudniej mi wyrazić słowami to, ile ważne osoby dla mnie znaczą. Często nie umiem, one nie są tego świadome, odchodzą bez słowa, a ta strata zamyka mnie na przyszłość.
Pozostaje mi jedynie czytanie i dzielenie się tutaj wrażeniami. Mam nadzieję, że takie wpisy Was nie zanudzają. Chciałabym, żebyście mnie po prostu nieco lepiej poznali. W przyszłości spodziewajcie się biografii Jerzego Kukuczki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz