wtorek, 25 czerwca 2019

"Miałeś tam nie wracać"-Wojciech Wójcik | Młodość vs śmierć



Autor-Wojciech Wójcik
Tytuł-"Miałeś tam nie wracać"
Gatunek-kryminał
Liczba stron-640
Wydana-2019
Ocena-6/10

























Nadchodzi nowa recenzja. Tym razem będzie mowa o kolejnej książce polskiego autora. Zupełnie go wcześniej nie kojarzyłam. Stali bywalcy tego miejsca nie powinni być w żaden sposób zaskoczeni recenzją kolejnego kryminału. Nowi natomiast będą musieli się do takiego stanu rzeczy przyzwyczaić, gdyż kryminał, to jeden z tych gatunków, w którym osobiście czuję się najlepiej. Zapraszam Was na opowieść pióra Wojciecha Wójcika, którą recenzuję dla Was we współpracy z Wydawnictwem Zysk i S-ka.


Hajnówką niespodziewanie wstrząsa tragiczna wieść o śmierci funkcjonariusza Straży Granicznej, Krzysztofa. Adam, jego przyjaciel, obecnie mieszkający w Warszawie, z wielkim zdumieniem odkrywa, że ów Krzysiek tuż przed śmiercią wielokrotnie spróbował się z nim skontaktować? Dlaczego? Czasy, kiedy obaj mężczyźni przyjaźnili się w liceum, już dawno mięły. Adam, wydawałoby się, że już na dobre, wyjechał z Hajnówki i miał tam nie wracać. Jednak los chciał inaczej.
Porządkując rzeczy po zmarłym przyjacielu, Adam trafia na nietypowe zdjęcie Kasi, dawnej miłości Krzyśka, jeszcze z liceum. Dlaczego nietypowe? Nie ma na nim kobiety w wieku licealnym, jest natomiast ta starsza, po trzydziestce. Co tu się wydarzyło? Kim właściwie była Kasia, która przed samą maturą targnęła się na swoje życie? I dlaczego najbliżsi błagają Adama, aby wyjechał z Hajnówki?

Narracja tej powieści prowadzona jest w pierwszej osobie czasu przeszłego. Wszystkie wydarzenia poznajemy z punktu widzenia Adama. Trudno było mi go polubić. Rozumiem, że skupiał się na śledztwie, ale wydawał mi się często bardzo nierozgarnięty, rozkojarzony. Jakby coś gryzło go "od środka". Bywały chwile, kiedy bardzo szybko łączył poszczególne fakty w spójną całość. Zdarzały się jednak takie epizody, kiedy nie był w stanie powiązać ze sobą dość prostych poszlak. Takie postaci doprowadzają mnie do szewskiej pasji. Ja rozumiem, że z zawodu był handlowcem i śledztwa nie stanowiły jego codzienności, ale każdy człowiek ma choćby minimalne pojęcie o temacie. Zwłaszcza, kiedy decyduje się działać sam. Dodatkowo wątek z żoną, Joanną, stanowił dość romantyczny akcent (nie znoszę!). Inni bohaterowie-nie każcie mi ich wymieniać-byli na tyle niewyraźni charakterologicznie, że nie mam o nich zdania. Łatwiej byłoby mi kogoś "na dzień dobry" potępić w tym gąszczu niż doszukiwać się krzty dobroci.

Jeśli zajrzeliście na opis, tradycyjnie jak to u mnie, zapewne przeraziła Was liczba stron. Dlaczego ta książka jest tak opasła? Zrozumiałam to w momencie, kiedy przedostałam się przez gąszcz wszystkich wątków i relacji w niej zawartych. Każda strona jawiła mi się jako dopracowana, na każdą autor miał pomysł i z pewnością w tworzenie wszystkiego włożył mnóstwo pracy-rozumiem, doceniam. Nie podobała mi się natomiast kreacja niektórych bohaterów. Większość należy z góry do tych złych. Wobec tego, powinni oni ponieść odpowiednią karę za swoje występki. Miałam nieodparte wrażenie podczas lektury, że autor planował uch rozgrzeszyć. Nie do końca mnie to przekonało.

„… Zaniepokoiłem się, bo powinna już wylądować. Spróbowałem się połączyć, ale miała wyłączoną komórkę. Zgrzytnąłem zębami. Nienawidziłem martwić się o tych, których kochałem …” 

Książka podobała mi się, jednak daleko jej do tej genialnej. Polecam, jeżeli lubicie mieszanki. W przyszłości skuszę się na inne tytuły Wojciecha Wójcika, gdyż nie oceniam nikogo po jednej książce.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

3 komentarze: