czwartek, 28 listopada 2019

„Kronos”-Witold Gombrowicz | pisarz, jakiego nie znacie!


Autor-Witold Gombrowicz
Tytuł-„Kronos”
Gatunek-autobiografia/pamiętnik/dziennik
Liczba stron-460
Wydana-2013
Ocena-10/10















Dziś recenzja okolicznościowa. Tak się złożyło, że w tym roku minęła 50. rocznica śmierci jednego z moich mistrzów. Oceniano go skrajnie. Ci, którzy go nie rozumieli, uznawali za nudziarza. Drudzy widzieli w nim jednego z najwybitniejszych polskich pisarzy i dramaturgów wszech czasów. Mam nadzieję, że nie muszę Wam przedstawiać „Ferdydurke”, za którą ów pisarz otrzymał nominację do literackiego Nobla. Dziś mowa jednak będzie o nieco innej odsłonie Witolda Gombrowicza. Wszystko to za sprawą jego prywatnego dziennika opublikowanego w Polsce przez żonę pisarza, Ritę w 2013 roku. Jaki jest „Kronos”, zapytacie? Spieszę z odpowiedzią w niniejszej recenzji.



Wiemy wszyscy, co kryje się pod pojęciem „dziennika”. Jak możecie się jednak domyślać, nasz autor odszedł od jego tradycyjnej formy. Na przestrzeni całego swojego życia notował różne daty, imiona, nazwiska, miejscowości. Typowemu czytelnikowi one nic nie powiedzą (ale czy typowi rozumieją autora?). My go kojarzymy z powieściami i „Dziennikiem”, którego kilka tomów zniszczono z powodu cenzury. Tymczasem, w „Kronosie” czeka Was niemała niespodzianka.

Mam wrażenie, jakby autor podczas pisania siłował się ze swoim mózgiem, pamięcią. Dziennik sięga ledwie przekroczenia dorosłości, bo został rozpoczęty w 1922 roku (miał więc dopiero 18 lat). Pisany wiele lat później, stąd mam takie podejrzenie. Zapewne wiele rzeczy mogło mu umknąć. Autor bardzo skupił się na sobie. Nic dziwnego? Niekoniecznie. Pokusiłabym się momentami o formę egocentryczną. Z tych hasłowych zapisków wyłaniają się jego młodzieńcze lata - czasy trudne dla pisarza, gdyż niedomagał fizycznie. Nie mógł żyć tak, jak chciał. Później było nieco lepiej - pojawiła się już Rita - ale na chwilę. Jakie czynniki wpłynęły na taką a nie inną jakość życia Witolda Gombrowicza? Niełatwa sytuacja finansowa i polityczna (a o przewrotach w Argentynie ktoś tu nie wspomniał...) i samotność. Niestety.

Zapiski, które odnajdziecie w tej książce są bardzo, bardzo osobiste. Po lekturze zupełnie nie dziwię się, że niewiele osób miało do nich dostęp. Nikt nie chciałby przecież skandalu. Mamy okazję towarzyszyć pisarzowi w jego perypetiach miłosnych. Poznajemy jego pierwszych i późniejszych towarzyszy. Zapewne myślicie, że to krępujące wiedzieć takie rzeczy o pisarzu? Niekoniecznie czego dowodem była chociażby „Pornografia” (nie tłumaczyć dosłownie!). Tej książki nie da się przeczytać tak po prostu. Niby mało, a jednak dużo. Wiedzieliście np., że znał się z takimi sławami jak Witkacy,Zofia Nałkowska czy Bruno Schulz (któremu nie podobało się „Ferdydurke”)? Pisarz spalił także egzemplarz jednej ze swoich wcześniejszych powieści, o czym również nie wiedziałam. Dużo ciekawostek z różnych sfer życia autora.

Jaki był ten prawdziwy Gombrowicz? Bez maski i udawania? Schorowany, samotny, ale również bardzo zamknięty. Skupiał się na swojej osobie i bardzo przejmował się wszelkimi atakami z zewnątrz. Nierzadko wspominano o nim w prasie, co również komentował. Wydaje się, jakby był pozbawiony głębszych uczuć, ale uważajcie! To, że ich tutaj nie ma, nie znaczy, że w ogóle nie istniały. Witold Gombrowicz tłumił je w sobie, ale jeśli się obraził, mogło to skutkować zerwaniem znajomości, nawet na lata.

Lata młodości pisarza naznaczyła również największa tragedia w dziejach świata. Tego nie widać, ale narastała w nim panika na samą wieść o nowej wojnie. Nie miało znaczenia to, że niedawno skończyła się kolejna.

Choroby to nieodłączny element życia człowieka - zawsze tak twierdziłam. Na przykładzie pisarza widać to nader wyraźnie. Zdaje się, że nie odnalazłam dnia, aby czuł on się dobrze. Co rusz wymieniał dolegliwości, choroby towarzyszące i nazwy wielu, wielu przyjmowanych medykamentów. Bardzo bał się raka. Nic dziwnego, skoro prowadził barwne życie towarzyskie, często nawet z przygodnymi partnerami/partnerkami. Dziś wiemy, że prędzej umarłby na AIDS przy tak wyniszczającym organizm trybie życia. Wtedy nikt jeszcze nie słyszał ani o wirusie HIV, ani o AIS (pierwsze zachorowania w Polsce - 1986 rok).

Wspomniałam na początku tego wpisu o nazwiskach. Jest ich od groma i jeszcze trochę. Są to ludzie rozsiani po całym świecie. Ci, którzy znali Gombrowicza dobrze oraz tylko zawodowo. Znaczna część z nich nic mi nie mówi. Pojawiają się jednak znajome osoby (Tadeusz Dołęga-Mostowicz, Bruno Schulz, Witkacy, Zofia Nałkowska, Antoni Słonimski czy Czesław Miłosz - tu brak zaskoczenia, bo czytałam ich listy w „Dziennikach”). 

Czym jest „Kronos”? Dziennikiem, ale być może zarzucicie mi gdzieś, że taki już się pojawił. Tak, ale dlaczego nie można traktować ich jako uzupełnienie? Jedno pozwala zrozumieć drugie, jak i inne książki, chociażby „Trans-Atlantyk”. Czy wreszcie „Kronos” wywoła skandal i podzieli fanów? Nie sądzę, gdyby miał to zrobić, stałoby się to już dawno. Na pewno rzuci nowe światło na życie i twórczość pisarza. Czy jest to walka z Formą, o której tak często wspominał? Przypomnę, że Forma to zbiór zasad, jakie są nam narzucane przez otoczenie w danej sytuacji. Inaczej zachowujecie się w domu, przyjmujecie inne role. Odmiennie na randce, w pracy, w szkole itp. W „Ferdydurke” pisarz twierdził, że przed Formą nie ma ucieczki. Jak jest tutaj? Sprawdźcie.

Książkę polecam fanom autora. Nie sądzę, żeby Gombrowicz nagle przemówił w tej książce do zwykłego czytelnika. To jego ostatnie dzieło. Czy coś zamyka, czy otwiera? Nie wiem. Na pewno nie ostatnie o nim. Dwa lata temu na naszym rynku pojawiła się biografia-potwór, dwutomowa, autorstwa Klementyny Suchanow. Sama pisarka twierdzi, że to jeszcze nie koniec, bo zostały np listy Gombrowicza, więc zapewne o nim coś przeczytamy. Na mnie czekają (chyba) dwa tytuły autora. Łapcie, ale uwaga, bo oto Gombrowicz, jakiego nie znacie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz