poniedziałek, 11 stycznia 2021

„Zimny chirurg” - Max Czornyj | Winny psychopata czy okoliczności?

Autor- Max Czornyj
Tytuł- „Zimny chirurg”
Gatunek- thriller
Liczba stron-336
Rok wydania- 2020
Wydawnictwo- Filia
Ocena-8/10










Dobro i zło to od wieków wzajemnie zwalczające się siły. Już osiemnastowieczny myśliciel francuski, Jean-Jacques Rousseau, stwierdził w swojej maksymie, że człowiek z natury rodzi się dobry. Rzeczywistość natomiast zdaje się poddawać tę tezę w wątpliwość. Nic nie jest jednoznacznie białe ani czarne. Każdy człowiek rodzi się z czystą kartą. To, jak ją zapisze, zależy w znacznej części od niego. Żaden psychopata nie staje się szaleńcem od razu. Winne wszystkiemu jest najczęściej środowisko, w jakim się obraca oraz warunki jego życia i dorastania. Oto opowieść, która zmrozi krew w żyłach nawet silnym psychicznie osobom. Historia dewianta i niewątpliwie najbardziej odrażającej postaci w dziejach polskiej kryminalistyki. Czy Edmund Kolanowski, przez policję nazywany „Chirurgiem”, zupełnie bez powodu stał się bestią?

Edmund Kolanowski to zwykły, szary człowiek, prowadzący normalne życie. Ma żonę, dzieci, po pewnym czasie konkubinę. Wydaje się być takim, jak my wszyscy - godnym zaufania, niewzbudzającym podejrzeń mężczyzną. W istocie jednak, wraz z upływem czasu, z jego wnętrza zaczyna wychodzić pozbawiona skrupułów i ludzkich cech bestia. Był ostatnią osobą w swojej okolicy, na której wykonano wyrok śmierci w 1988 roku.  Dlaczego człowiek prowadzący pozornie zwyczajne życie stopniowo ugiął się pod ciężarem swojej wewnętrznej siły destrukcji? Gdzie należy szukać winy?

Zabiegiem stylistycznym, który rzuca się w oczy niemal natychmiast po otwarciu książki, jest jej narracja. Autor opowiada historię w pierwszej osobie, oczami samego Edmunda, seryjnego mordercy i najbardziej znanego nekrofila, tak w kraju, jak  poza jego granicami. Ta cecha książki pozwala śledzić poczynania bohatera z pierwszej ręki. Łatwiej jest w ten sposób wniknąć w umysł dewianta, a następnie z narastającym przerażeniem - i niejednokrotnie wstrętem - śledzić jego kolejne poczynania. Jak się okazuje, śmierć towarzyszyła Kolanowskiemu od samego początku. Był z nią niemalże zaprzyjaźniony. Wszystko zapoczątkowała śmierć łóżeczkowa jego brata. Do tego wydarzenia wystarczy dołączyć wspomnienia ojca, który leżał w byłym już obozie koncentracyjnym pod stosami trupów. Matka natomiast regularnie zabierała małego Edmunda na grób brata. Konsekwencje takich zachowań rodziców spowodowały, że chłopczyk w wieku pięciu lat rozkopał pierwszy grób. Takie warunki jego egzystencji stopniowo przyczyniły się do destrukcji emocjonalnej, psychicznej i społecznej dziecka. Śmierć przestała być straszna, bo zaczęła stanowić dla niego środowisko naturalne. Czy będąc wychowywanym w takich warunkach, nadal można uważać się za człowieka?

Powszechnie panuje przekonanie, że najwięcej rzeczy wynosi się z domu. W zupełności się z nim zgadzam. To rodzic bierze na siebie ogromną odpowiedzialność wiążącą się z wychowaniem dziecka najlepiej jak to możliwe. Nagle staje się jego przewodnikiem, wzorem i nauczycielem życia. Rodziny, w których dziecko pozostawione jest samemu sobie, nie mają prawa oczekiwać, że „jakoś sobie poradzi”. Oczywiście, powinniśmy uczyć się na błędach. Bez wzorców i jednoznacznego, wyraźnego stawiania granic pomiędzy dobrymi a złymi czynami, nietrudno wywnioskować, jaka przyszłość czeka dziecko. Edmund Kolanowski być może byłby normalnym człowiekiem, szczęśliwym ojcem, który sumiennie opiekuje się dorastającymi dziećmi. Problem tkwił jednak nie w nim samym, ale w deficytach rodzicielskich. Nikt go nie nauczył uniwersalnych wartości, odpowiedzialności za swoje czyny. Zamiast tego rozmawiano z nim wyłącznie o śmierci, jakby ta była jedynym i najciekawszym tematem do rozmów z kilkulatkiem. Gdzie podziało się dzieciństwo? Umarło, właśnie z powodu nieodpowiedniego podejścia rodziców do tematu. To ich zachowanie zrodziło dysfunkcje i późniejsze dewiacje Edmunda. Wniosek nasuwa się sam: to nie on zawinił, tylko ci, którzy pomylili wychowanie syna z polem bitwy.

„Zimny chirurg” Maxa Czornyja to mrożący krew w żyłach thriller, któremu bliżej do horroru. Inspiracją okazała się prawdziwa postać i jej życie. Książka to pewnego rodzaju spowiedź mordercy. W żadnym wypadku nie należy mu współczuć. Trzeba zrozumieć, na jego przykładzie, że podobne ubytki nie biorą się znikąd. Psychopata nie jest sam sobie winien. Wystąpienie sprzyjających okoliczności przyczyniło się do degradacji tej jednostki. Być może dziś byłby normalnym człowiekiem - nie nam to rozstrzygać. Bez przeprowadzenia z dzieckiem odpowiedniej lekcji, nie można oczekiwać zniewalających rezultatów. Samo nic się nie stanie. W tym przypadku winę ponoszą rodzice, którzy nie odrobili z Edmundem Kolanowskim najważniejszej lekcji o nazwie życie.

2 komentarze: