wtorek, 16 kwietnia 2019

"Skaza"-Robert Małecki

Dziś zapraszam Was na wpis o... Kryminale. Nic dziwnego, gdyż ostatnio nie mam ochoty na żaden inny gatunek, a mam ku temu swój ściśle tajny powód, może kiedyś, kiedyś Wam go zdradzę. Przed Wami recenzja pierwszego tomu cyklu z komisarzem Bernardem Grossem. Sam Autor, kiedy zapytałam go o długość, odpowiedział mi krótko: "tasiemczyk". Najlepiej jest jednak czytać na bieżąco, żeby potem nie mieć urwania głowy.


Rok 2018. Zimą, ze skutego lodem jeziora, zostają wydobyte zwłoki chłopca. Patolog jest niemal przekonany, że śmierć nastolatka nastąpiła wskutek utonięcia. Sprawa jednak znacznie komplikuje się, kiedy okazuje się, że ciało drugiego denata, starszego, bezdomnego mężczyzny, nie nosi żadnych znamion wskazujących na przestępstwo. Dwa zgony, dwóch mężczyzn w jednym czasie. Łączy je jedynie mroźna noc.  To jednak niewiele, by rozpocząć śledztwo. Zdaniem Bernarda Grossa, w tej sprawie jest więcej pytań niż odpowiedzi. Nikt nic nie wie. Kluczem do rozwiązania zagadki może być historia pewnego zaginięcia.

Ten kryminał wygląda bardzo polsko. Oto okolica uśpiona, skuta lodem, jakby zapadła w sen zimowy i planowała przebudzić się za kilka miesięcy. Mieszkańcy również tajemniczy, zagadkowi. Nabrali tej przysłowiowej wody w usta, kiedy tylko zaczynają pojawiać się jakiekolwiek pytania. Atmosfera niepokoju, ponurych blokowisk, pluchy, chłodu. Nasze, polskie tereny. Bardzo dobrze oddają one klimat całej tej powieści.

Podobała mi się postać Bernarda Grossa. Introwertyk, niesprawiedliwie potraktowany przez los. Skupiony na pracy. Jak to bywa z introwertykami, trudno jest ich dobrze poznać, bo wszystkie emocje tłamszą w sobie, w najgłębszych zakamarkach duszy. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to bohater bardzo dobrze wykreowany.

"Skaza" to nie jest taki typowy kryminał. Robert Małecki nie ułatwia nam zadania, nie podaje niczego "na tacy". Prawda kryje się głęboko w przeszłości, a czytelnik odkrywa ją stopniowo, wraz z biegiem kolejnych stron.

Powieść podobała mi się. Może nie uwierzycie, ale pierwszy raz przeczytałam książkę Roberta Małeckiego (nie mylcie z Jakubem!) i już wiem, że będę czekać na kolejne części. Czyta się bardzo dobrze, czuć klimat. Trudno ją odłożyć. Mogę Wam już zdradzić, że premiera "Wady" 15 maja. Polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz