W życiu każdego mola są dni, kiedy musi pokazać swoją mniej przyjemną twarz. Nie lubię tego robić, raczej jestem tu od doradzania, ale przychodzi zawsze taki moment, kiedy odradzić również trzeba. W tym celu powstał ten cykl, aby nie rozdrabniać się po całej blogowej przestrzeni. W tej części pojawią się różne książki, na które nawet nie mam ochoty patrzeć.
Uwaga! Część tytułów może wywołać powszechne zaskoczenie w środowisku.
„Niepogodzony” Michel Houellebecq
Tym, którzy mnie znają, zapewne właśnie odjęło mowę. Uwielbiam Michela Houellebecq'a. Jego powieści są do bólu szczere, prawdziwe i surowe. Odzierają Francję - i przy okazji Europę - ze złudzeń. Społeczeństwu potrzebny jest taki zimny prysznic. W przypadku powyższego tytułu problem w tym, że nie jest to powieści, ale - o zgrozo - antologia wierszy. O ile mnie kiedyś ktoś nie zmusi do czytania antologii (powód zawodowy), to nie mam zamiaru tego ruszać.
„Wybaczam ci” Remigiusz Mróz
Kolejny szok? To prawdopodobnie będzie jedyna książka, której nie przeczytam i mam ku temu powody. Jeśli Remigiusz to czyta, mam nadzieję - zgodnie z tytułem - że mi wybaczy.
„Telefon po północy” Tess Gerritsen
Nie wiem, czy wiecie, ale zanim ta pani pokazała nam się jako mistrzyni thrillerów medycznych, którymi dziś zachwyca się pół świata, zaczynała swoją karierę od romansów kryminalnych. Oto jego przykład. Pominę, że sama nazwa tego gatunku stanowi dla mnie oksymoron. Nic z tej serii nie trafi do moich rąk.
„Zazdrość” Jo Nesbo
Premiera 15 września i to nazwisko nie powinno dziwić moich stałych odbiorców. Jakoś nie ma między nami tego ognia. Nie wiem, czy to jest kwestia stylu, klimatu. Nie robi na mnie wrażenia.
„List w butelce” Nicholas Sparks
Powieści obyczajowe, które przypominają jakiś wyciskacz łez. Przepis na koszmar i stratę czasu w moim wydaniu.
„Kiedy odszedłeś” Jojo Moyes
Po co pisać kontynuację czegoś z oczywistym i przewidywalnym zakończeniem? Dla funduszy prawdopodobnie. Innego argumentu nie znajduję. Ten powinien Wam wystarczyć.
„Czereśnie zawsze muszą być dwie” Magdalena Witkiewicz
Tutaj mogę dać prawie każdy tytuł. Niewiele dla mnie wnosi, ale prędzej pojawi się tutaj „Wizjer”. Możecie wypatrywać.
„Opowieści o nadziei” Heather Morris
Na temat tej autorki całą negację wyraziłam w dwóch recenzjach. Wystarczy. Serwowanie fikcji opartej - rzekomo - na prawdzie rujnuje poczucie tożsamości narodowej oraz wrażliwość historyczną, której autorce zabrakło. Wbrew tytułowi nie mam nadziei, że ta książka będzie w jakikolwiek sposób lepsza.
„Kwestia ceny” Zygmunt Miłoszewski
Kontynuacja ksiąski, przy której czas się dłużył. Nie wiem, czy to styl autora mnie tak męczy, czy kreacja bohaterów. Coś mi tam bardzo nie pasuje...
Tak prezentuje się kolejna część cyklu z książkami, których nie przeczytam. Dajcie znać, co Wy o nich myślicie. Jednocześnie informuję, że ten i kolejne wpisy będą wyświetlać się automatycznie, a zostaną stworzone wcześniej. Jesień nie sprzyja mojemu zdrowiu, a nie chciałabym Was zostawiać, kiedy zaniemogę (np. z powodu kręgosłupa). Zaglądajcie i szykujcie się również na dość drastyczne zmiany.
A.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz