Kochani!
20. marca to dzień szczególny dla takich osób jak ja. Obchodzimy dziś Dzień Frankofonii i wbrew pozorom nie ma on nic wspólnego z kredytami we frankach. Święto języka francuskiego, który uwielbiam. Od początku był dla mnie łatwy. Dziś znam go lepiej niż angielski, w którym gramatyka stanowi koszmar rodem z masakr piłami mechanicznymi. Nie mogłabym tego dnia uczcić inaczej, niż opowiadając Wam o moich ulubionych książkach z tego kraju.
Zacznę może od rzeczy oczywistej. Francuzi słyną z najbogatszych zbiorów literatury w ogóle. Można kopać, ile się da. Ja wybrałam dziś dla Was sześciu wspaniałych. Jeszcze nie wszystkie książki znam, powoli je sobie dozuję.
Michel Houellebecq
Bez niego nie ma tego zestawienia. Bardzo trzeźwo i bacznie wszystko obserwuje. Mówi otwarcie o bolączkach współczesnej Europy i świata. Jedni go nie znoszą, drudzy uwielbiają. Mam nadzieję, że nie padnie ofiarą pandemii. Kto wie, może przeczytamy o niej kiedyś w nowej powieści?
Albert Camus
Nie wyobrażam sobie, żebyście nie znali „Dżumy”! Zdecydowanie zasłużony Nobel. Natknęłam się na biografię. Nie do pomylenia, uwierzcie mi. Jedyny w swoim rodzaju. Czytam już go w oryginale. „Obcy” plasuje się u mnie tuż obok.
Gustave Flaubert
Ktoś tu nie zna „Pani Bovary”? Powiedzcie mi, ile jest dziś takich Emm? Kobiet, które mają tonę oczekiwań, żyją w swoim świecie. Po ślubie okazuje się, że życie nie jest usłane różami. Gubimy się, sprowadzamy na siebie nieszczęścia, aż w końcu dochodzi do rozpadu samego człowieka. Wniosek? Najlepiej nie mieć zbyt wygórowanych oczekiwań ani przed, ani po ślubie. Czas wpływa na wszystko.
Victor Hugo
Jego możecie albo kochać, albo nie znosić. Fakt jest jeden. On nie miał litości. Śmiał się z nas wszystkich, jeszcze przydeptał i znikał, ale został w pamięci.
Jean-Paul Sartre
Ja dopiero jego filozofię poznaję. Jedno wiem na pewno. Ateista, surowo oceniający świat. Nie przyjął nawet Nobla, bo za życia nie jest się tego godnym. Czyli właściwie nigdy.
Maxime Chattam
Wyobraźcie sobie, że ten facet specjalnie skończył kryminologię, żeby pisać dla nas książki! Jak mu to wychodzi? Bardzo dobrze, choć nie szczędzi brutalności. O „Cierpliwości diabła” niebawem.
Tak wygląda wykaz moich ulubieńców. Oczywiście zabrakło tu chociażby Markiza de Sade, ale jego filozofia była na tyle obrazoburcza, że oszczędzę Wam nieprzyjemności.
Czy znacie i lubicie literaturę Les Bleus?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz