sobota, 25 lipca 2020

„1633”-Eric Flint, David Weber | sprawiedliwość i tyrania

Autor-David Weber, Eric Flint
Tytuł-„1633”
Gatunek-fantastyka
Liczba stron-780
Rok wydania-2020
Wydawnictwo-Zysk i S-ka
Ocena-7/10



















Wojna nigdy nie jest dobra. Niesie za sobą ogromne straty, przede wszystkim w ludziach. Bywa jednak, że konflikt staje się nieuchronny. Zwłaszcza taki, w którym walka zdaje się nie mieć końca. Im dłużej trwa, tym gorzej dla świata. Czy w koszmarze rozgrywającym się od lat jest jeszcze szansa na spokój i sprawiedliwość?

W środkowej Europie powstało nowe ugrupowanie polityczne - Konfederacja Księstw Europejskich. Stało się tak dzięki sojuszowi króla Szwecji, Gustawa II Adolfa i Mike'a Stearnsa wraz z mieszkańcami Wirginii Zachodniej, którzy w wyniku wystąpienia pewnego tajemniczego zjawiska zostali przeniesieni ze współczesności do siedemnastowiecznych Niemiec. Można przypuszczać, że nowe rządy zwiastują zmianę na lepsze - nic bardziej mylnego. System ten jest słaby, zyskuje nieprzychylność samego kardynała Richelieu we Francji. Gustaw II Adolf wie, że teraz nie ma innego wyjścia i musi polegać na Amerykanach. W konflikt zbrojny zostaną wplecione dwie ważne misje dyplomatyczne. Mike marzy o przeniesieniu współczesnych pokojowych idei do kraju od lat ogarniętego lękiem, w którym próżno czuć się bezpiecznie. 

Ta książka jest bezpośrednią kontynuacją recenzowanego niedawno, niezbyt udanego „1632”. O ile poprzednia część skutecznie mnie zniechęciła, po tej można odetchnąć z ulgą. Widać znaczącą zmianę w kreacji bohaterów. Pojawiają się nowe twarze, które dodają całości koloru. Dodatkowo książkę napisało dwóch autorów, pasjonatów historii. Fabuła obfituje w różnorodność narodowościową. W poprzedniej części pierwsze skrzypce grali Amerykanie i Niemcy, a zachowanie tych drugich było co najmniej dziwne. W tym tomie do głosu dopuszczeni zostają Holendrzy, Francuzi i Hiszpanie. To niewątpliwy atut powieści. Dzięki takiemu zabiegowi każdy Czytelnik ma szansę poznać i zrozumieć sytuację polityczną w danym okresie historycznym. 

Pisząc cokolwiek o tej książce, nie można pominąć motywu wojennego. Wyrazy uznania należą się autorom. Co prawda nakreślenie bohaterów nie jest górnolotne, ale dzięki znajomości historii mają oni szansę uczestniczyć np. w morskich bitwach. Bardzo wiernie zostały oddane także realia samej wojny trzydziestoletniej. Dodatkowo wiele wątków przeplata się ze sobą, tworząc zgrabnie napisaną całość.

Czytając poprzednie akapity, można dojść do wniosku, że ta powieść gloryfikuje dokonania Amerykanów i żaden naród nie jest tu ważny. Należy pamiętać, że w istocie książka ta jest kierowana do obywateli Stanów Zjednoczonych. To oni wiedli prym w kwestii wyzwolenia Europy ze szponów konfliktu. Z tego powodu może nieco przemawiać przez nich egoizm. W końcu gra toczyła się o najwyższą stawkę w dziejach świata - bezpieczeństwo i życie ludzkie. Fabuła widziana jest tylko po części ich oczami. W kontraście autor dorzucił także inne narody z Europy.

„1633” Erica Flinta z wielką ulgą uważam za udaną kontynuację. Więcej się dzieje, jest to powieść o wiele bardziej dopracowana, co zdaje się nam sugerować jej objętość. Ciekawy eksperyment historyczno-fantastyczny. Miłośnicy tego pierwszego oraz militariów nie powinni czuć się zawiedzeni. Książkę polecam i robię to z czystym sumieniem.



Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz